Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 5

Po imprezie i przed balem

Następnego dnia obudziłam się o 6.20. Rozglądałam się chwilę po pokoju i nagle zauważyłam Lysandra, po drugiej stronie łóżka ubranego jedynie w jakieś szare dresy, a dziewczyny rozłożone na podłodze, na materacach. Widziałam Rozalię, Violettę i Iris. Pod oknem leżała Kim z butelką piwa w ręce. Jej włosy były w kompletnym nieładzie, a jej sukienka była podwinięta do pasa. Zaraz obok niej o parapet opierał się kompletnie spity Nataniel, jego włosy sterczały na wszystkie strony, miał rozpiętą koszulę z rozwiązanym, zwisającym z szyi krawatem. Na jego torsie znajdowały się różowe i czerwone ślady po pocałunkach, Niedaleko blondyna leżał brązowy stanik.
Powoli i uważnie wstałam, tak żeby nikogo nie obudzić, podeszłam do szafy i wyjęłam czerwoną koszulę w kratkę, czarne rurki i torbę tego koloru. Szybko wybiegłam do łazienki, ale po chwili stamtąd wyszłam, bo nie chciałam brać prysznica w towarzystwie prawie nagiej pary.
Poszłam do łazienki na dole i wzięłam przyjemny, odprężający, zimny prysznic. Później ubrałam się i na powiekach narysowałam, delikatne, cienkie kreski eyelinerem, pogrubiłam rzęsy i wybrałam do tego jasno różowy cień. Uczesałam włosy, jednak postanowiłam ich nie suszyć.
Cichutko stawiałam kroki idąc do kuchni, gdy tam dotarłam zrobiłam na śniadanie tosty z wędliną i serem. Po chwili z schodów dobiegło do mnie czyjeś tupanie.
- Ałł… - usłyszałam zachrypnięty głos Lysandra.
- Cześć Lyss.
- Hej! Co robisz? – zapytał łapiąc mnie rękami w pasie.
- Śniadanie. – powiedziałam.
- Mhm… - mruknął i lekko musnął moją szyję.
- Lysander, przestań. – powiedziałam dość stanowczo, bo się trochę odsunął.
- Co się stało? – zapytał.
- Trochę boli mnie głowa i  szyja. – rzekłam z delikatną chrypką.
- Co musiało się wczoraj dziać, jeśli Nataniel doprowadził się do takiego stanu? – zapytał z rozbawieniem.
- To dobre pytanie. – powiedziałam i nagle z góry usłyszałam krzyk i pisk.
Szybko z Lysandrem pobiegliśmy na górę i zauważyliśmy że Kim zakrywa biust pomimo sukienki rękami. Czy… , czyli ten brązowy stanik był jej. No tak! Natomiast Nataniel miał y tyłu koszuli napisane. „Dajesz, dajesz, dajesz dalej. Kim i Natuś”.
Razem z Rozalią, Violką, Iris, Lysandrem i Marcusem, który właśnie przyszedł z łazienki, z… z tą… no… , a. Z Amber. Nataniel i Kim jednak byli trochę przerażeni i oburzeni naszą reakcją.
- Żebyście wiedzieli co tu się wczoraj działo. – powiedziała Roza i wyjęła z pod materaca komórkę.
Włączyła filmik. Kim i Nataniel się namiętnie całowali, a Iris walnęła Natowi napis na koszuli. Potem jakaś blondyna i Kim zaczęły całować Nata po brzuchu. Jeszcze później Kim weszła z zalanym Marcusem do kibla, wyszła z podwiniętą sukienką, a w dłoni trzymała brązowy stanik. Zaczęła pić jeszcze piwo i jak piła to wtulona w Nataniela zasnęła, z resztą, on też.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, tylko Amber przywaliła Marcusowi w twarz.

Trochę później, gdy wszyscy byli ubrani i jedli śniadanie, zadzwonił dzwonek do drzwi. Za nimi stał Kas. Przysiadł się do nas, zjadł śniadanie. Potem wszyscy usiedliśmy na kanapie.
- Hej, z kim idziecie na bal. Ja z  Leo. – powiedziała Roza.
- Ja nie mam pary. – powiedział Armin.
- Ja też nie. – powiedział Nataniel.
- No… - mruknął Kastiel.
- Ja idę z dziewczynami. – powiedział wesoło Alexy.
- Ja z Alice. – powiedział Marcus.
- Ja jeszcze nikogo nie zaprosiłem. – powiedział uprzejmie Lysander.
- Ja nie mam z kim iść. – powiedział trochę smutna Violetka.
- No, ja też. – rzekła Iris.
- Ja na razie sama. – powiedział trochę ciszej niż wszyscy, każdy z chłopców na mnie spojrzał.
- Żartujesz sobie, ty sama? – powiedzieli jednocześnie Kastiel, Lysander oraz Armin.
- Tak jak powiedziałam, na razie sama. – rzekłam.
- Ja… możesz iść ze mną. – powiedział Kastiel.
- Chętnie spędziłbym czas w twoim towarzystwie. – odpowiedział Lysander.
- Ze mną też możesz iść. – powiedział Armin.
- Przecież jesteś moim bratem.
- Tak właściwie to nie. Moja mama ożeniła się z twoim ojcem jak mieliśmy z Alexym po roku.
- Naprawdę? – powiedziałam.
- Tak. – Armin kiwnął głową.
- To kogo wybierasz? – zapytali Lyss, Kas i Armin.
- Armin, Viola chce iść z tobą. - szepnęłam mu na ucho.
- Serio? – odszepnął.
- Tak. – powiedziałam, a on przysiadł się do Violki.
- Kas, Amber, Dezz, Anna i większość szkoły chce iść z tobą. – szepnęłam mu na ucho.
- Wiem, ale ja z nimi nie chcę.
- No cóż. – powiedziałam na głos.
- A ty Lysander, dlaczego chcesz iść ze mną. – szepnęłam do niego.
- Wiesz dlaczego. – odszepnął
- Nie wiem, Kas czy Lyss. Serio nie wiem. - powiedziałam. – Dajcie trochę czasu.
- Ale to już w przyszłym tygodniu. – mruknęła Roza i pokazała na Armina i Violę, śmiejących się do siebie.
- To pójdę z obydwoma. – rzekłam.
- Ale… , to. Nie uważasz że to dziwne? – zapytał Kas.
- Czyli chcesz żebym poszła z Lyssem? – odpytałam.
- N – nie. – wyjąkał.
- Ale tak z dwoma? – zapytał Lyss.
- Czyli chcesz żebym poszłam z Kasem? – odpytałam.
- N – nie. – wyjąkał.
- Więc idę z Lysem i Kasem. – powiedziałam.
Oni przysiedli się na kanapę, Lyss po prawej, a Kas po lewej. Obydwoje wystawili ręce do uścisku. Zaśmiałam się w duchu i porozumiałam spojrzeniem z Rozalią.
- Chodź Clary. – powiedziała.
Weszłyśmy do pokoju.
- Wow. Trzeba będzie kupić jeszcze jedną sukienkę. – powiedziała z sarkazmem. – Wiesz jeszcze tak nie było. – rzekła.
- Jak?
- No tak że dziewczyna musi wybierać, po pierwsze pomiędzy zaproszeniem na bal Lyssa i Kasa, a po drugie, oni nigdy nie kłócili się o dziewczynę. – rzekła.



Sorry że taki krótki, ale czasu brakowało, błędów multum (zapewne). I pozdrowienia, piszącym życzę weny.

niedziela, 11 maja 2014

Uwaga!!!

Jeśli chcecie wiedzieć czegoś więcej o postaciach bloga to zapraszam na stronę http://toczegonigdyniewidzimy.blogspot.com/p/postacie_11.html.



Jeśli nie przeczytaliście wiadomości w poprzednim poście to powtórzę:

Ogłaszam Konkurs!!!
Konkurs będzie polegał na wymyśleniu nowej postaci, z którą będzie się wiązał jeden z rozdziałów.

Dane postaci:

Imię :
Wiek:
Zainteresowania:
Jak poznała Clary:

Możecie też wymyślać różne rzeczy.
Jeśli macie możliwość dodajcie obrazek owej postaci.



Rozdział 4

Impreza i nieszczęśliwe zdarzenie

Pocałował mnie delikatnie, odwzajemniłam tego całusa, trwał chwilę. Pocałował jeszcze raz, tym razem namiętnie. Przycisnął mnie do ściany, a ja wplątałam palce w jego włosy i zaczęłam coraz śmielej oddawać pocałunki. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie, jednak pomyślałam racjonalnie i lekko go odepchnęłam i moja twarz była kompletnie różowa, z resztą jego też.
- J- ja… , t- to… – wyjąkał.
- Nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz. – powiedziałam i porozumieliśmy się spojrzeniem.
Ustaliliśmy że się nie pokłóciliśmy i nie będziemy się kłócić.
Gdy odszedł jeszcze raz rozejrzałam się po korytarzu – nikogo nie było.
Wróciłam w miejsce gdzie, zdarzył się incydent z Dake’ m.
- Co ty tu robisz? – zapytałam z gniewem w głosie.
- Jak to, co? Przyjechałem do ciebie, kotku. – powiedział spokojnie.
- Kotku, mogłeś do mnie mówić zanim z tobą zerwałam. Chociaż nie wiem czy nawet wtedy bym to przełknęła. – powiedziałam z jadem.
- Oj przestań, wiem że mnie kochasz. – powiedział z uśmieszkiem, a ja tylko chytrze się zaśmiałam.
- Ja ciebie kocham? Chyba śnisz. Ja ciebie nienawidzę. Jesteś  podłą świnią, z takim wielkim ego i ohydnym charakterem, że mogę swobodnie powiedzieć, „ ze Świniami nie gadam”. Ojej, przepraszam wszystkie świnie że nazwałam cię jedną z nich, bo nawet one są lepsze. – powiedziałam, a on zrobił się czerwony ze wściekłości.
- I tak będziesz moja, będę chodził tu do szkoły. – szepnął mi na ucho.
- Nie gadam z gadami o imieniu Dake. – powiedziałam i ruszyłam korytarzem, on natychmiast doskoczył do mnie i chciał mnie uderzyć, ale podszedł do niego Kastiel i wystrzelił mu pięścią w brzuch, a po całym korytarzu rozbrzmiały się oklaski, kilka dziewczyn do mnie podeszło, były to Roza, Iris i Viola.
- Łaaa… , Amber będzie zazdrosna. – powiedziała tak żeby tylko nasza czwórka mogła to słyszeć.
- Z jakiej niby racji? – zapytałam zdziwiona.
- Bo ona za nim szaleje. – odpowiedziała z uśmiechem.
- I co ja mam do tego?
- A to, że odkąd nie ma Debry, Kastiel nigdy żadnej dziewczyny tak nie traktował, a ciebie obronił i jesteście tak jakby „przyjaciółmi”.
- …hm. – wymruczałam.
- Oooo… , co się stało Clar? – zapytała.
- Ymm… , nikomu nie powiecie, tak?
- Nie powiemy. – odpowiedziały chórem.
- Okej, Lysander mnie pocałował. – rzekłam i zobaczyłam jedynie zdziwienie na ich twarzach.
- Umm… , to dobrze. – zobaczyłam w jej oczach iskry – Idziemy na zakupy, dzisiaj!
- Czemu? – jak ja nienawidzę zakupów.
- Bo tak. – odpowiedziały Viola i Iris – Ona tak zawsze ma.
- Okej. O której?
- Zaraz po szkole. Mam nadzieję że masz z kim iść na bal.
- Jaki bal? – zapytałam.
- Jesienny, głuptasie. – powiedziała.
- Nie, nikt mnie nie zaprosił. – odpowiedziałam.
- To nic, ale sukienka musi być.

Po wyjściu ze sklepu byłam wykończona, ale i zadowolona z sukienki i dodatków. Była naprawdę bajeczna. Była ona biała, miała czarną kokardę pod biustem, na plecach. Nie miała ramiączek, była do kolana, zakończona koronką. Były też kremowe wzory koronkowe, co dodawało jej uroku. Dodatki też były dość ciekawe, złote kolczyki z diamentem, srebrna bransoletka na łańcuszku. A także buty, jak najbardziej w moim stylu, kremowe szpilki z szarym spodem i kilkoma paseczkami po bokach. Wszystko to wybrała Rozalia. Ja natomiast wybrałam biały płaszczyk do połowy uda i mały grzebień do ozdoby włosów.
Po zakupach wróciłam do domu, dziewczyny zaproponowały żebyśmy urządziły babski wieczór, oczywiście wyszło że u mnie.
O 17.13, zaczęłam się szykować. Alexyego, Armina, taty i jego żony nie było. Pewnie gdzieś wyszli. Poszłam do łazienki, wziąć prysznic. Założyłam fioletowe spodenki, zieloną bluzkę i zrobiłam delikatny makijaż. Naszykowałam jedzenie: ciastka, chipsy i zamówiłam pizzę i chińszczyznę. Posprzątałam w domu i zobaczyłam czy w domu są jakieś wolne pokoje, znalazłam jeden. Nalałam soku i coli do szklanek. O 19.03 zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podeszłam i je otworzyłam.
- Cześć. – powiedzieli niezapowiedzeni goście i weszli, było ich około dziesięciu, rozpoznałam Katiela, Nataniela, Armina i Alexiego.
- Siostra, nie wiedziałem że lubisz imprezki. – powiedział Alexy.
- Wyjmij alkohol. – zawołał ktoś nieznajomy, był to czarnowłosy chłopak. – Marco jestem.
- Sami sobie wyjmijcie. – powiedziałam.
- Przepraszamy. – powiedziały Roza, Viola, Iris i Kim.
- Ale nawet nieźle. – powiedziała imprezowiczka Kimira.
- Dzięki, chodźcie dziewczyny. – szepnęłam do nich i ruszyłyśmy na górę do mojego pokoju. – Jeśli będzie impreza, to trzeba się jakoś ubrać.
Ja ubrałam się w czarną sukienkę do połowy uda, bez ramiączek. Upięłam koka i założyłam czarne szpilki, weszłam do łazienki i zrobiłam trochę mocniejszy makijaż. Usta czerwoną szminką, rzęsy tuszem i delikatnie przypudrowane policzki. Rozalia założyła moją szarą sukienkę do połowy uda, na ramiączka i szare szpilki, makijaż miała taki sam jak ja. Iris też wybrała ten makijaż i czerwoną sukienkę bez pleców i uplotła warkocz na prawą stronę głowy. Kim oczywiście przyszła już ubrana, uczesana i umalowana. Zeszłyśmy na dół i wszystkie oczy powędrowały w naszą stronę. Do Rozalii podszedł czarnowłosy chłopak, bardzo podobny do Lysandra, tylko, że wyglądał na starszego. Rozalia złapała go za rękę i pocałowała w policzek. Z tego co opowiadała Roza to musi być Leo jej chłopak, brat Lyssa. – pomyślałam.
Chwilę później wszystkie oprócz mnie tańczyły, tyle osób prosiło mnie do tańca, ale ja nie wiem na co czekałam i wszystkim odmawiałam.

Nagle podszedł do mnie Kas.
- Hej, zatańczysz mała? – zapytał.
- Okej, mogę zatańczyć.
Tańczyliśmy przez chwilę, nagle ktoś inny porwał mnie do tańca, widać było że Kastiel się wkurzył. Nagle spojrzałam na mojego „porywacza” i… i zaczęło mi się robić niedobrze. Zobaczył Dake’ a.
Zaczęłam się wyrywać, ale on cały czas mnie ściskał. Po zakończeniu piosenki, mnie puścił, chciałam uciec, ale mnie złapał i zaczął ciągnąć. Chwilę później byłam z nim  w łazience. Chciałam się wyrwać, ale oparł mnie o ścianę i zasłonił usta, po czym zaczął całować po szyi.
Chwilę później rozbrzmiało się pukanie i walenie do drzwi.
- Cicho, bo twoja buźka nie będzie taka ładna. – szepnął mój oprawca.
**********************************************************

Cały czas rozglądałem się po pomieszczeniu, zgubiłem ją.
Kastiel, ty debilu. – pomyślałem.
Rozejrzałem się jeszcze raz i pobiegłem na górę do jej pokoju, nie było nikogo, rozejrzałem się po wszystkich pomieszczeniach na piętrze. Nic. Poszedłem na dół i zacząłem myśleć. Podbiegłem pod drzwi łazienki i usłyszałem pisk.
To chyba ona. – pomyślałem.
Zacząłem pukać, nic. Usłyszałem tylko stukot zamykanego zamka.
- Clary, odezwij się, proszę. – powiedziałem i usłyszałem jedynie jak ktoś szeptał, to chyba był chłopak. „Cicho, bo twoja buźka już nie będzie taka ładna”.
Teraz się zdenerwowałem, uderzyłem w drzwi, raz, drugi, trzeci. Nagle na nie skoczyłem, wypadły z zawiasów. Nikt nie zwrócił uwagi, muzyka była zbyt głośna.
Wszedłem do środka i zobaczyłem tego idiotę Dake’ a. Był bez koszulki, a obok niego stała Clary, widać było że nie miała już sił. Z jej szyi spłynęła na ramię strużka krwi.
Nagle ten idiota ją puścił, a ona straciła przytomność. Szybko ją złapałem, za mną pojawił się Sam.

- Daj ją, zaniosę ją do Sary. Ona ją opatrzy. – powiedział przyjaciel.
- Dobra masz. – powiedziałem i odwróciłem się w stronę chłopaka, który doprowadził ją do tego stanu.
- Co znowu mnie uderzysz? – zapytał.
- Pasuje ci to? – powiedziałem z pogardą i dałem uderzyłem go pięścią w twarz, a potem w brzuch.
- Kas, uspokój się. – usłyszałem jej słodki głos i zostawiłem tego pajaca.
- Dobrze, Clary. Nic ci nie jest? – zapytałem z troską.
- Nie. Jest w porządku. – powiedziała chrypliwie.
- Zadzwonię do Lyssa. – rzekłem.
- Nie. Proszę, nie. – powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Dobrze. Chodź, zaprowadzę cię do pokoju. – oznajmiłem.
- Chciałabym, zatańczyć.- - powiedziała, ja złapałem ją za ręce i zatańczyliśmy.
Chwilę później pojawił się Lysander i do nas podszedł.
- Przepraszam, że mnie nie było. – powiedział do dziewczyny z którą skończyłem tańczyć. – Kiedy przechodziłem koło parku, Sara zadzwoniła, no i przyszedłem teraz.
- Nic się nie stało. – powiedziała i go przytuliła.
- To był twój były chłopak, Dake, prawda? – zapytał, a ona tylko pokiwała głową. – Jesteś już bezpieczna.

Była 2.21, więc postanowiłem już iść.

- Dziękuję ci Kastiel. – powiedziała i pocałowała mnie w policzek, a ja ją przytuliłem, żeby nie widziała moich rumieńców.
Pożegnaliśmy się i ruszyłem do domu, impreza się skończyła. Wszedłem do domu zostawiłem kurtkę na wieszaku, zdjąłem buty i poszedłem na górę, wziąłem prysznic, wyszedłem i położyłem się na łóżku.

Zasnąłem z myślą – Dlaczego ona tak na mnie działa?


Dawajcie komentarze, krytykujcie. Błędów jest pewnie multum, no ale cóż. I serio proszę o komentarze, bo nie wiem czy opłaca się pisać bloga. 

Ogłaszam Konkurs!!!
Konkurs będzie polegał na wymyśleniu nowej postaci, z którą będzie się wiązał jeden z rozdziałów.

Dane postaci:

Imię :
Wiek:
Zainteresowania:
Jak poznała Clary:

Możecie też wymyślać różne rzeczy. 
Jeśli macie możliwość dodajcie obrazek owej postaci.



A i proszę o dawanie pomysłów na kolejne rozdziały, mam ich multum, ale chcę wiedzieć co wy wolicie.
Pozdrawiam  :)  !!










sobota, 10 maja 2014

Rozdział 3

Szczęście i nieszczęście

Obudziłam się jakieś pięć minut przed zadzwonieniem budzika i poszłam do łazienki wziąć przyjemny, zimny prysznic. Gdy skończyłam, wyszłam z kabiny założyłam ręcznik i zaczęłam robić makijaż. Pociągnęłam cienką linię na powiece eyelinerem, rzęsy pomalowałam tuszem, a na usta nałożyłam delikatny różowy błyszczyk. Już chciałam się ubrać, rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- O nie, zapomniałam wziąć ubrań. - powiedziałam do siebie.
Po chwili uchyliłam drzwi od łazienki, nikogo nie było, w samym ręczniku czmychnęłam do swojego pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam szperać w szafie. Wyciągnęłam luźną, czarną bluzkę z jednym, krótkim rękawem, czarne krótkie spodenki i torebkę o tym samym kolorze. Ubrałam się spokojnie, już wysuszone włosy związałam w kucyk, po chwili wyszłam na taras i zauważyłam że jest bardzo ciepło i słonecznie, słońce aż paliło w oczy, więc założyłam jeszcze czarne okulary przeciwsłoneczne. Wróciłam do pokoju i nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam pospiesznie.
- Cześć, Clary. - odpowiedział chrypliwym głosem Lysander - Zgubiłem gdzieś mój notatnik, może go widziałaś wczoraj?
- Niestety nie. - rzekłam, a po chwili zastanowienia powiedziałam - Może jest w salonie albo w kuchni?
- Może. Poszukasz ze mną? - zapytał.
- Jasne. Czemu nie.
Zeszliśmy po schodach, zaczęliśmy poszukiwania i po chwili zguba się znalazła. Okazało się że notatnik Lysandra był na kanapie. Nagle po schodach zszedł zaspany Alexy.
- Hej, dopiero 6.42. Co wy tak wcześnie się po domu pałętacie?
- Co? Dopiero 6.42? – zapytałam po czym spojrzałam na ekran telefonu.
- No… - ziewnął niebiesko włosy .
- Oj, to… , to rób śniadanie Alexy. – powiedziałam.
- Czemu? – zapytał lekko oburzony.
- Ostatni wstałeś. – powiedział Lysander.
- Okej, ale nie obiecuję że będzie smaczne.
Po zjedzeniu „dobrego” jak na Alexyego śniadania, trochę pogadaliśmy, pobiliśmy poduszkami i tak minęło trochę czasu. W końcu poszliśmy do szkoły. Gdy dotarliśmy do budynku, było jeszcze pół godziny do rozpoczęcia lekcji, postanowiliśmy iść do piwnicy. Z resztą, Lyss i tak obiecał że kiedyś pokaże jak śpiewa.
- To tutaj. – powiedział mój biało włosy przyjaciel.
Weszliśmy, po prawej stronie pomieszczenia zauważyłam trzy gitary, białą, fioletową i czarną z motywem płomieni. Po lewej stronie spostrzegłam perkusję, dwa mikrofony i fortepian. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i podbiegłam do wszystkich instrumentów, najbardziej do gustu przypadłam mi czarna gitara elektryczna. Wzięłam ją w dłonie i zagrałam.
- Zostaw moją gitarę. – usłyszałam za plecami, odwróciłam się i zobaczyłam jedynie Kastiela.
Czyżby Lysander wyszedł? – zapytałam się w myślach.
- Okej. – odłożyłam ją na miejsce. - Gdzie jest Lyss?
- Nie wiem. Szuka czegoś. – odpowiedział i uśmiechnął się łobuzersko do mnie.
- Co się tak szczerzysz? – wszedł Lysander.
- Nie twoja sprawa! – powiedział czerwono włosy.
- Możesz odpowiadać spokojniej? – powiedziałam.
- Jasne. – rzekł ciszej.
Zaczęliśmy się wygłupiać, było jeszcze kilka sprzeczek pomiędzy chłopcami, trochę pośpiewaliśmy i pograliśmy na instrumentach, Lysander bajecznie śpiewa, a Kastiel gra na gitarze elektrycznej.
Zadzwonił dzwonek na lekcje.
- Odprowadzę cię, Clary. – powiedział ucieszony Lysander.
- Nie. Ja cię odprowadzę. – odpowiedział mu Kastiel.
- Ja, ją odprowadzę! – krzyknął biało włosy.
- Ja! – zawołał jeszcze głośnie czerwono włosy.
Nawet nie zauważyli, kiedy im zwiałam.
Po jak zwykle nudnej lekcji polskiego, udałam się do mojej szafki, otworzyłam ją i wyleciała z niej czerwona wymiętolona karteczka. Pisało na niej, „Nie daruję ci tego D”.
Chwilę się zastanowiłam. O nie! Tylko nie on! – pomyślałam.
Zamknęłam szafkę, a mym oczom ukazał się chłopak z włosami do ramion i to w odcieni blond. Ubrany był w luźną niebieską koszulkę i czarne szorty.
- Ty… - nagle przerwał mi pocałunkiem
Próbowałam się wyrwać, ale mnie przytrzymywał. W końcu się wyrwałam i strzeliłam mu w twarz, pozostawiając czerwony ślad. Obejrzałam się i zobaczyłam grupkę uczniów wokół nas.
- Idź stąd! – krzyknęłam i po chwili zauważyłam Lysandra idącego szybkim krokiem w stronę wyjścia. Nie wiem dlaczego, ale poczułam że go skrzywdziłam. Zaczęłam za nim biec, w końcu go dogoniłam i złapałam za rękę.
- Lysander poczekaj. Ja to… - przerwał mi jego smutny głos, odwrócił głowę do mnie i zobaczyłam smutek w jego oczach.
- Wytłumaczysz? Nie musisz. Po prostu myślałem, że… - przerwał, czekałam chwilę, ale nie odpowiedział.
- To nie tak! To mój były chłopak Dake, który nie daje mi spokoju, ja chcia… - i znów mi przerwano, przyłożył mi palec do ust, popatrzył mi w oczy i… pocałował mnie.




Mi się rozdział nawet podobał. Piszcie komentarze, krytykujcie. Błędy pewnie są jak zawsze, nie wiem. Pozdrawiam, niedługo ogłoszę konkurs.        J

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 2

 Pierwszy dzień w szkole

Obudziłam się przed zadzwonieniem budzika. Zeszłam szybko z łóżka i wybrałam ubrania. Białą, luźną sukienkę i białe buty na wysokim obcasie.
Podeszłam do okna i po chwili wyszłam na balkon, poczułam wiatr we włosach i… i trochę było mi zimno. Szybko weszłam do domu i poszłam do łazienki, była 6.20 więc mam dużo czasu.
Po jakimś czasie wyszłam z umytymi zębami i lekkim makijażem, bo nie chcę mieć tapety jak jakieś (łagodnie powiedziane) panny lekkich obyczajów. Uczesałam się tak jak wczoraj, czyli w wielką kokardę na głowie. Byłam już w sukience gdy do mojego pokoju zajrzał Lysander.
- Cześć Clary. – uśmiechnął się, a ja spaliłam niezłego buraka.
- Hej. No jak to tak, wchodzić do czyjegoś pokoju. – powiedziałam z uśmiechem – Mogłeś zapukać.
- Alexy powiedział że jesteś ubrana. – powiedział.
- Zdrajco! Nie zagląda się do czyjegoś pokoju! – krzyknęłam z udawaną złością – Alexy! – zawołałam.
- T-tak? Clary? – spojrzał na mnie – Co nie tak? Nie gonisz?
- A mam zacząć, zdrajco?! – krzyknęłam, a on natychmiastowo odskoczył.
- N-nie. Mamo!- zawołał i zaczął uciekać.
- Uciekaj tchórzu! – zawołałam, a Lyss zaczął się śmiać – Co cię tak śmieszy?
- No bo… , nic, kompletnie nic. – powiedział.
- Do której chodzisz klasy? – zapytałam.
- Do trzeciej, a ty? – odpowiedział, po czym zadał pytanie.
- Ja też, a Alexy i Armin?
- Do drugiej. – rzekł.
- Czyli mam przewagę?
- Na to wygląda. – sprowadził mnie na ziemię, a miałam takie fajne pomysły, bła, ha, ha, ha, ha.
Założyłam buty i biały żakiet.
- Mogę iść z tobą? – zapytał.
- Jasne, czemu nie.
Zeszliśmy na dół, patrzę na zegarek, 7.13. Pomyślałam że zdążę zjeść śniadanie więc podeszłam do szafek w kuchni i szperałam w poszukiwaniu płatek, nagle zauważyłam dłoń Lysandra, która wyciąga całą, wielką paczkę płatek śniadaniowych.
- Tego szukasz? – zapytał lekko uśmiechnięty.
- Tak. – powiedziałam, przejęłam od niego i położyłam na szafce, następnie podeszłam do lodówki i wyjęłam mleko.
- Mi też zrobisz śniadanko? – zapytał niebiesko włosy chłopak.
- Jasne, Alexy. – powiedziałam przygotowując drugą porcję płatek.
Dałam niebiesko włosemu miseczkę. Po kilku minutach, gdy ja zjadłam pół płatek, Alexy oddał pustą miskę.
- Dzięki. – powiedział.
- Ja już nie mogę. – powiedziałam i zaczęłam myć miseczki, po umyciu ich spojrzałam na zegarek, była 7.27 – Idziemy? – zapytałam.
- Tak, chodźmy. – wyszłam razem z Alexym i Lysandrem, przez chwilę gadaliśmy, a potem doszliśmy pod wielki biały budynek, który wydaje się spoko, weszliśmy tam i zachciało mi się rzygać tęczą, ale się powstrzymałam.
- Za dużo różu, umieram. – powiedziałam dla żartów.
- Ha, ha, ha. Jak pierwszy raz tu wszedłem to nie wytrzymałem i poszedłem do dyrektorki żeby zapytać czy mogę zmienić wystrój. – powiedział Alexy.
- I co udało ci się? – zapytałam.
- Niestety nie. – powiedział, a ja pomyślałam „To chyba nic dziwnego, bo on przecież by tak nie urządził”, po chwili podszedł do nas jakiś czerwono włosy chłopak i zaczął się we mnie wgapiać.
- Hej. Ty jesteś Clary, tak? – zapytał z zadziornym uśmiechem
- Tak, a ty jak się nazywasz? – zapytałam.
- Kastiel. – nagle podeszła do niego jakaś blondyna z taką tapetą, że prawie nie było widać jej oczu.
- Jak możesz spotykać się z nimi. – zapytała, na mnie żadnego wrażenia nie zrobiła.
- Normalnie! Odczep się! – krzyknął, a ona pobiegła do jakichś dziewczyn, jak odchodziły usłyszałam tylko „Charlotte, Li, idziemy”.
- Kto to jest? – zapytałam.
- To jest Amber, która ciągle przyczepia się do Kastiela. – odpowiedział mi Lysander.
- Acha, więc, współczuję. – powiedziałam do czerwono włosego.
- Dzięki. – rzekł.
- Przepraszam, ale muszę iść do dyrektora. – odpowiedziałam, usłyszałam tylko że Lysander mówi coś Kastielowi, czyżby o mnie?
- Do zobaczenia później. – powiedział Alexy.
Szłam korytarzem i nagle zauważyłam jakąś staruszkę.
- Czy ty jesteś Clary Grey? – zapytała.
- Tak. – pokiwałam twierdząco głową.
- A więc, twoje dokumenty znajdują się w pokoju gospodarzy, za rogiem. Nataniel to główny gospodarz, sprawdzi twoje dokumenty. – powiedziała i odeszła.
Ta siwo włosa kobieta wydawała się miła, czyli to była dyrektorka, ale jak dla mnie w jej ubraniu było za dużo różu. Rozmyślałam jeszcze przez chwilę i nagle wpadłam na kogoś i upadłam. Co ja mam z tym upadaniem, przed domem, w domu, w szkole. Co za życie. Po chwili zobaczyłam blondyna w białej koszuli, czarnym krawacie i czarnych dżinsach, który wyciąga dłoń żeby pomóc mi wstać. Przyjęłam jego pomoc i chwilę później już stałam na nogach.
- Ja bardzo przepraszam. – powiedziałam.
- Nic nie szkodzi. To ty jesteś Clary? – zapytał, skąd oni znają moje drugie imię.
- T-tak. – powiedziałam jąkając się, czemu się jąkam, Loren, ty debilko.
- Cześć, jestem Nataniel, szukałem cię.
- Ja ciebie też szukałam. – powiedziałam ciszej.
- Sprawdziłem twoje dokumenty, wszystko jest okej, brakuje tylko podpisu opiekuna i zdjęcia. – powiedział już trochę poważniejszym głosem.
- Zdjęcie, okej, ale wydaje mi się że był tam podpis. – odpowiedziałam z niedowierzeniem.
- Okej to ty idź na bazar po zdjęcie, a ja poszukam w innych papierach tego podpisu. Zapomniałem dodać, dzisiaj nie masz lekcji, zaczynasz naukę od jutra, o godzinie 11.00.
- Dobrze, dziękuję. – powiedziałam i skierowałam się do wyjścia ze szkoły.
Szłam kilka minut, aż zauważyłam na jednym z budynków, mały napis. „Fotograf”, podeszłam do drzwi budynku, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
- Dzień dobry. – powiedziałam do starszego pana, stojącego przy aparacie.
- Dzień Dobry. Czego sobie życzysz? – zapytał uprzejmie.
- Zdjęcie do dokumentów szkolnych. – rzuciłam.
- Siadaj. – powiedział wskazując na krzesełko oddalone dwa metry od aparatu.
Usiadłam, a pan zrobił mi kilka zdjęć.
- Proszę, to twoje.
- Ile płacę? – zapytałam.
- 5 dolarów. – wyjęłam portfel i zapłaciłam, po czym wzięłam swoje zdjęcia, nawet ładnie wyszłam.
- Do widzenia. – powiedziałam.
Wyszłam ze sklepu i już szłam do szkoły, zatrzymałam się niedaleko niej, w parku. Chwilkę pomyślałam, a potem kiedy chciałam już z niego wyjść, skoczył na mnie pies… , owczarek francuski. Zaczął mnie lizać po twarzy, lekko go z siebie zepchnęłam i szybko wstałam. Zaczął koło mnie skakać i szczekać.
- Jesteś głodny? – powiedziałam, a on momentalnie zawył. – Masz. – położyłam obok niego swoją kanapkę, a on dwa, może trzy razy ją ugryzł i już jej nie było, zobaczyłam że ma obrożę, obróciłam znaczek na niej i zobaczyłam numer telefonu i nazwisko, „Kastiel Cerren, Demon” – Czyli twoim właścicielem jest Kastiel, pasujesz na jego psa, Demonie. – powiedziałam jego imię i po chwili zza muru tego parku wyleciał zdyszany nie kto inny jak Kastiel.
- Hej, to mój pies! – krzyknął.
- Wiem, zdążyłam przeczytać. – powiedziałam, a on złapał za smycz psa, a ja zaczęłam głaskać pupila (rzecz jasna Demona) – Ładnie to tak zwiewać z lekcji?
- Mam w nawyku. – powiedział z uśmiechem.
- To ty zwiewaj z lekcji, a ja idę odnieść zdjęcie. – już chciałam iść w stronę wyjścia, gdy nagle złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, nasze usta dzieliły milimetry i nagle, gdy chciał się jeszcze bardziej zbliżyć, odepchnęłam go.
- Co ci strzeliło do głowy?! – zapytałam.
- Chciałem coś sprawdzić. – powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
- Co?! – krzyknęłam i strzeliłam mu w policzek dłonią, pozostawiając czerwony ślad, momentalnie złapał się za obolałe miejsce.
- Chciałem sprawdzić czy jesteś jedną z tych plastikowych laleczek ze szkoły. – powiedział.
- I co ci wyszło?! – krzyknęłam.
- Jednak się pomyliłem, zwracam honor. – powiedział i chciał iść.
- Przepraszam, poniosło mnie. – powiedziałam, a on się wyszczerzył.
- Ja też prz… , źle pomyślałem. Cześć. – powiedział i obydwoje poszliśmy w inną stronę.
Podeszłam do drzwi pokoju gospodarzy i nacisnęłam klamkę, po czym weszłam. Nataniel, natychmiast się odwrócił w moją stronę.
- Znalazłem podpis. – powiedział.
- A ja mam zdjęcie. – uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, natychmiast włożę do twojej teczki.
- Czemu mówisz tak oficjalnie? Mów mi na ty, jestem Clary.
- D-Dobra Clary. – powiedział.
- I tak jest lepiej, nieprawdaż? – zapytałam.
- No właściwie, tak. – odpowiedział odrobinę zarumieniony.
- Dobra to ja zmykam, cześć.
- Do zobaczenia. – powiedział.
Szybko wybiegłam ze szkoły i na parkingu zauważyłam Kastiela i Lysandra, który chyba był uśmiechnięty. Byłam już na końcu parkingu, kiedy Lysander podszedł do mnie.
- Hej Clar.
- Hej Lyss.
- Mogę cię odprowadzić do domu? – zapytał.
- Jeśli masz po drodze, to okej. – powiedziałam.
- Mieszkam po drugiej stronie ulicy. – rzekł i oboje się uśmiechnęliśmy.
Szliśmy kilka minut w milczeniu, kompletna cisza. Nagle zauważyłam że jesteśmy niedaleko mojego domu. Byliśmy już pod drzwiami.
- To ja już chyba pójdę. – powiedział.
- To nie zostaniesz na kawę? – zapytałam.
- A mogę?
- Jasne, wchodź. – powiedziałam z entuzjazmem.
Lysander usiadł na kanapie, a ja zaczęłam gotować kawę. Po skończeniu jej przygotowywać, podałam ją przyjacielowi i wraz z nim usiadłam na kanapie. Pogadaliśmy, pośpiewaliśmy, a raczej powydzieraliśmy się i właśnie tak minął nam czas.
- Ja już będę się zbierać. – powiedział i zakładał już płaszcz.
- Dzięki że przyszedłeś. – odpowiedziałam, a on pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Zamknęłam drzwi i oparłam się na nich, po czym zjechałam na podłogę. Po kilku minutach takiego siedzenia, posprzątałam kubki po kawie i poszłam na górę. Wzięłam odprężający, zimny prysznic i ubrałam w pidżamę. Potem wysuszyłam włosy i położyłam spać.




Za wszelkie błędy przepraszam, nie miałam czasu sprawdzić. Kolejny post już niedługo. Jeśli blog wam się podoba to plećcie go innym. Smacznego jajka. 

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 1

Nowi Prawdziwi Przyjaciele  
Szłam zamyślona ulicą, targając dwie małe walizki, w jednej ubrania, a w drugiej gitara i laptop, co się będę. Ciągle myślałam o... , hmm jakby to nazwać... , o tym incydencie. O wypadku i nieżyjącej mamie. No właśnie, nieżyjącej... , teraz to już koniec. Muszę mieszkać z... , ach... z tatą i jego dziećmi. Właśnie się tam wybieram, gdyby nie cioci... Titi, nawet nie pomyślałabym o czymś takim. Ona właśnie wyjechała i boi się zostawić mnie samą więc idę do "tatusia". Nienawidzę go, dlatego że zostawił mnie i mamę gdy się tylko urodziłam. 
Myślałam, aż wpadłam na jakąś osobę. Rozejrzałam się i zauważyłam jakiegoś chłopaka. Zaczęłam skanować go wzrokiem, hmm, normalny. Białe włosy, były one bardzo ciekawe, ponieważ ich końcówki są czarne. Gdy zauważyłam jego wzrok na sobie zrozumiałam że za długo na niego patrzę i spaliłam buraka.
- Przepraszam, ja... , jestem Lysander. - rzekł chłopak, będący już dość zarumieniony.
- Loren... , mów mi Clary. - powiedziałam na początku się wahając, później powiedziałam spokojnie, z delikatnym uśmiechem.
- Mieszkasz tu? - zapytał wskazując na jakiś dom, ja spojrzałam na numer domu.
- Tak, dzisiaj się przeprowadzam. - powiedziałam i pokazałam na walizki.
- Pomóc ci?
- Nie, dzięki. - odrzekłam, ale on złapał za jedną z moich torb z bagażem, a ja zrobiłam taką minę że aż ją puścił, po czym ja cicho zaśmiałam się, on to chyba usłyszał bo z jego twarzy spadła maska przerażenia.
- Do jakiego chodzisz liceum? - zapytał, z... , z, chyba z nadzieją.
- Do jakiegoś... , do Słodkiego... - zastanowiłam się chwilę - do Słodkiego Amorisa.
- Och! To świetnie, ja też tam chodzę! - zawołał.
- To dobrze, przynajmniej nie będę sama. - powiedziałam i cicho ziewnęłam i chciałam iść do drzwi kiedy Lyasander złapał mnie lekko za nadgarstek.
- Idziesz już?
- Yyyy... , chyba tak.
- Okej to widzimy się jutro. - powiedział z entuzjazmem.
Właśnie takie osoby lubię, nie mówią czegokolwiek z niechcenia, ale z radością, entuzjazmem albo czymś tam. Zapukałam do drzwi i nagle otworzył mi niebiesko włosy chłopak, było widać że zna się na modzie i na kolorach, wyglądał bardziej kolorowo niż tęcza, niebieska bluzka z napisem "sweet rainbow", nie no żart, z napisem "glass world" czerwone spodnie, w pasie zawiązanych kilka kolorowych chust, z tym wszystkim komponowały się też różowe oczy.
- Wejdź! - krzyknął z entuzjazmem i zaciągnął mnie do środka - Jestem Alexy! - i znów ten uśmiech.
- A ja... - nie skończyłam bo mi przerwał.
- Lor... , Clary. - uśmiechnął się pospiesznie i mnie przytulił. - Clary przyszła! - zawołał, złapał za moje walizeczki i zaniósł je na górę, po chwili już wrócił.
- Cześć córeczko. - powiedział ojciec i przytulił się do mnie - Muszę wyjść, nie czekajcie na mnie. - powiedział i spojrzał na mnie przepraszająco spod okularów.
- Cześć. - powiedzieliśmy razem z Alexym niemalże jednocześnie.
- Choć pokarzę ci twój pokój. - powiedział i pociągnął mnie za rękę do pokoju, prawie upadłam z wrażenia, no dobra potknęłam się o próg, ale złapał mnie czarnowłosy... Alexy.
- Uważaj. - powiedział przygnębiająco.
- Alexy, co ci się stał... - znów mi przerwano.
- Armin i nie waż się wchodzić do mojego pokoju. - powiedział oschle i odszedł, nagle dostałam "puka" w plecy, odwróciłam się, a tam Alexy.
- To mój brat bliźniak. Musisz się przyzwyczaić.
- Spróbuję, ale powiedz kto urządzał mój pokój. - zapytałam, ale i tak wiedziałam że to Alexy, jednak domyśliłam się że czeka na to pytanie, powiem tak, ten pokój jest dla mnie idealny, kremowe ściany, ciemno brązowe panele na podłodze, tak samo ciemna szafa, biurko, szafki nocne i drewniane podstawy wielkiego łóżka, a pościel na nim była jasna jak ściany.
- Moja zasługa. - powiedział z dumą w głosie.
- A powiesz gdzie jest łazienka?
- Tutaj. - powiedział i pokazał drzwi obok szafy w moim pokoju.
Weszliśmy i zobaczyłam białą wannę i prysznic, szare kafelki na podłodze i szafkę na ręczniki i biały sedes. Tego że toaleta będzie taka stylowa się nie spodziewałam.
- To też moja zasługa. - powiedział i wybuchliśmy śmiechem.
- Czy coś w tym domu nie zostało przez ciebie zmienione?
- Nie. - powiedział z dumą i znowu wybuchliśmy. - Przepraszam, muszę zmykać. Umówiłem się z kolegami. - powiedział, przytulił mnie i poszedł, a ja postanowiłam że wezmę prysznic.
Po kilku minutach przyszłam już ubrana, w czarną, luźną sukienkę do połowy ud, zakończoną koronką. Dobrze wyglądała w towarzystwie czarnych balerin, które są przeze mnie uwielbiane, a moje niebieskie oczy i białe włosy także dobrze się komponowały, najbardziej pasowało mi to że włosy są takiej samej długości co sukienka. Chwilę później miałam wysuszone włosy. Jeszcze kilka chwil później, po kilku przekleństwach i nieudanych próbach na moje głowie była ładna, zarazem wielka i puszysta kokarda.
Gdy byłam już przygotowana, do mojego pokoju wpadły dwie cztery dziewczyny.
- Cześć, jestem Rozalia. - odezwała się najwyższa dziewczyna, miała białe włosy, nieco ciemniejsze od moich.
- Ja, Kimira, ale mów mi Kim. - powiedziała czarno włosa dziewczyna, która miała ciemną skórę.
- Ja, natomiast jestem Iris. - powiedziała rudo włosa.
- A-a ja Viol-Violetta. - powiedziała różowo włosa dziewczyna, na pewno jest nieśmiała.
- Cześć, jestem Clary. - powiedziałam z uśmiechem.
- Miło nam cię poznać. - powiedziały chórem, nawet Violi się udało.
- Wiecie, czuje że pomiędzy nami będzie dobra przyjaźń. - powiedziałam promiennie.
- Oj, też tak czuję. - powiedziała Violetta na moje rysunki które powiesiłam na ścianie.
- Viola, ty się nie jąkasz? - zapytała zdziwiona Roza.
- Nie, też uważam że to dziwne. - powiedziała, a ja poczułam że wszystko zaczyna nabierać sens.




Cześć, jestem Venir. Jeśli są błędy to bardzo przepraszam. Następny post, postaram się dodać jak najszybciej. Będę miała dużo czasu, ze względu na święta. Wesołych Świąt, życzę wszystkim!